niedziela, 15 maja 2016

horyzont

stąd już blisko do horyzontu
za który zachodzi słońce
za którym nie ma nic
nawet pustki
drogą przez senność wysłaną
piaskiem ostrym z marzeń
z oddechu nicości
jeszcze ból daje znaki życia
jeszcze słychać chichoty
i szmer tańczących duchów
jeszcze czuć odór
zepsutych tysięcy dni
odeszli ci mówiący o przyjaźni
została kupa śmieci
na pożegnanie
barwne, malowane pejzaże
stają się cierpieniem
„trwaj chwilo, jesteś taka piękna”
jest cicho, choć nie ma ciszy
jest krzyk, którego nie słychać
horyzont pulsuje zapytaniem
„nie chodzi tu więc o to,
czy ktoś jest słaby, czy sil­ny,
tyl­ko - czy może przet­rwać miarę
swo­jego cier­pienia, mo­ral­ne­go czy fizycznego”

środa, 4 maja 2016

Historia


Ze wspomnień niektórych ludzi...

Gdy moją matkę wywleczono z domu, przywiązano do słupa i podpalono pod nią wiązkę drew, było to straszniejsze, niż najgorsza wizja.

A działo się to wszystko w niedzielne popołudnie, jako część świątecznego rytuału przekazywanego Bogu.
Podkładano również świeże gałęzie, żeby paliło się dłużej.... ha...

Dla pobożnych chrześcijan była to wspaniała rozrywka i pożytek dla ducha.



Z książki Philippy Gregory...


Szkoda, że nikt nie czyta historii


http://wiatrslow.pl